wtorek, 14 maja 2013

Rozdział 11 - punkt widzenia Hannah

Kiedy rano się budzę nie ma z nami; ze mną i Chanel; Josha. Pewnie wyruszył już po wodę do rzeczki. To dziwne, ale nie zabrał ze sobą mojego bidona. No nic, może zapomniał. Po pozycji słońca na niebie, wnioskuje, że jest tak około dwunastej po południu. Ociągle przewracam się z koca na bok i zauważam drewnianą ławkę, a raczej przerąbany na pół pieniek drzewa. Pewnie Josh ją zrobił w nocy. Ognisko, już dawno zgasło. Patrzę w stronę Chanel, leży spokojnie, chociaż nie śpi. Wzrok ma zwrócony gdzieś w nieznany punkt za mną. Nie wiem o co chodzi, lecz gdy się obracam, już wiem. W krzakach siedzi jakaś dziewczyna, wogule jej nie kojarze. Kiedy zauważa, że zwróciłam na nią uwagę, nie czekając na nic rzuciła we mnie nożem. Na szczęście chybiła i nóż wylądował mi obok ramienia. W ciągu sekundy się obudziłam. W tym krótkim czasie, Chanel zdążyła wypuścić już dwie strzałki ze swojej ,,dmuchawki". Niestety trafiła w rękę i dłoń, co nie uśmierciło dziewczyny. Teraz wylazła z krzaków i zbliżała się w moją stronę. Wyciągnęła kolejny nóż i rzuciła. W samą porę zdążyłam odskoczyć, noż doleciał do ławki i wbił się w nią. Przeklinałam w duchu, że muszę ją zabić. Jeśli tego nie zrobię, ona zabije mnie. Z przerażeniem odkrywam, że mój miecz jest po drugiej stronie obozowiska! Zanim tam dobiegne, dziewczyna mnie uśmierci. Wyciągam nóż z ławki, biorę zamach i rzucam. Jeden rzut w serce, wystarczył na powalenie dziewczyny. Z ulgą i zarazem z niepokojem siedam na ziemi. Przed chwilą zabiłam człowieka! Jak mogłam! Ale w końcu są igrzyska i może to nie jest takie nienormalne? Aby oderwać się od przykrego incydentu, zabieram rzeczy i idę na polowanie z Chanel. Jedno mne zastanawia, dlaczego dziewczyna nie zaatakowała od razu, kiedu spałam? Dlaczego pozwalała patrzeć na siebie, Chanel? Może nie zauważyła, że się na nią patrzy? Dlaczego Chanel od razu nie zaaregowała?
Zaraz zmierzch, wróciłyśmy do naszego obozowiska. Nie upolowałam nic. Nawet nie próbowałam. Byłam zbyt przytłoczona. Usiadłam na ławce, opierając ręce na kolanach. Dosiadła się do mnie Chanel z paczką suszonych owoców.
- Chcesz? - zapytała z pełną buzią.
- Nie dzięki. - odpowiedziałam. Nagle usłyszam szelesty w krzakach, za ławką. Nie zdążyłam się obejrzeć, a pomiędzy mnie i dziewczynę z siódemki wleciała siekiera. Chanel przestraszona upuściła paczkę owoców. To Josh próbował nas zabić teraz podszedł do ławki, i nie powiem, trochę się wysilił przy wyciąganiu swojej broni z drzewa. Przez ten czas zdążyłam przejrzeć Josha. Udawał naszego sojusznika, aby potem łatwiej nas zabić.
- Chanel uciekaj!!! - krzyknęłam do dziewczyny, lecz było za późno. Huk armaty. Josh trafił idealnie w szyję, pozbawiając jej głowy. Poczułam, ja żołądek mi się przewraca. Odwróciłam wzrok i biegłam przed siebie. Nie ma już dla niej ratunku. Za to ja mogę się jeszcze uratować. Myliłam się nie mogę. Po pięci minutach biegu, moim oczom ukazały się ruchome piaski. Nie mam szans. Odwróciłam się. Dookoła mnie piaski, do tego przedemną jest Josh. Staje i wymierza siekierą.
- Josh błagam!!!
Chłopak zaciska tylko usta i bierze zamach. Nie mam miecza, nie mam szans. Krew chuczy mi w uszach.
- Proszę... - mówię cichym głosem, ku mojemu zdziwieniu, Josh prawie upuszcza broń. Nie z powodu moich słów; w udzie miał nóż, za chwilę w głowie strzałę. Pada na ziemię dodatkowo raniąc sobie brzuch siekierą. Nie rozumiem takiego obrotu spraw. Miałam zginąć a nie zostać uratowaną przez... Lori i Annie


4 komentarze:

  1. To samo co w ,,punkcie widzenia Lori". Mieszasz czasy. ,,Wyciągam nóż z ławki, biorę zamach i rzucam. (i nagle przełączasz się na czas przeszły:)Jeden rzut w serce, wystarczył (wystarcza) na powalenie dziewczyny." Albo masło maślane: ,,Z ulgą i z niepokojem". Bo jak dla mnie to to są przeciwieństwa. Albo nieracjonalne zachowania:,, Patrzę w stronę Chanel, leży spokojnie, chociaż nie śpi. Wzrok ma zwrócony gdzieś w nieznany punkt za mną." (Czyli, że tak po prostu spokojnie sobie patrzy jak ktoś się skrada i prawdopodobnie ma zamiar ją zabić? Może by jeszcze ziewnęła. I niespójności czasu akcji:,,Po pozycji słońca na niebie, wnioskuje, że jest tak około dwunastej po południu." potem krótka walka i ,,Zaraz zmierzch.". Nie chcę cię zniechęcać do pisania, ale radziłabym ci bardziej nad tym popracować.

    OdpowiedzUsuń
  2. ymmm jakby nie patrzec w oryginale była wzmianka o tym, że czasem skrócają dni, by szybciej zakończyć igrzyska ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, pamiętam ;P. Ale, w takim razie, jaki jest sens w określaniu godziny na podstawie położenia słońca? Skoro jest to niestały punkt odniesienia i tak naprawdę w każdej chwili może ulec zmianie? ;)

      Usuń
    2. Taki jest sens, że słońce określa aktualną godzinę, co akurat, moim zdaniem, jest logiczne :) + Jeśli chodzi o ,,masło maślane" napisałam tak specjalnie. I myślę, że zmienianie czasów już się nigdy, u mnie, nie powtórzy. Pozdr / Hannah

      Usuń