czwartek, 16 maja 2013

Rozdział 11- punkt widzenia Lori


Budzę się otoczona wysokimi trawami. Stwierdzam, że jest już dosyć późno. Moje lenistwo znów daje się we znaki. Ale ze mnie debilka. Jak w grze na śmierć i życie , mogę sobie drzemać słodko w trawie?! Przecieram oczy, rozciągam się i podnoszę się z ziemi. Jestem nadal zaspana więc niewiele jeszcze kojarzę. Rozglądam się po okolicy. Widzę las , wodospad, i wysokie trawy. Po dłuższej chwilce dopiero uświadamiam sobie co ja tu robię i prędko spoglądam w stronę drzewa pod którym jeszcze niedawno spała Annie i jej kot. Momentalnie biorę plecak na plecy i stawiam pierwsze kroki w kierunku drzewa. Przecież nie mogła dojść daleko. Zapewne nie obudziła się wiele przede mną. Coś mnie zatrzymuje. Słyszę ciche pikanie zza drzew za mną. Idę w tamtą stronę, parę minut mnie nie zbawi, więc idę spacerkiem. Nagle widzę przed sobą ciało jakiegoś chłopaka, a obok niego ogromną kapsułę czekającą na otworzenie. Na widok martwego trybuta przewraca mi się w żołądku. Nie uratuję go... Leży tu chyba od jakiegoś czasu. Zamykam oczy biorę głęboki oddech i zostawiam chłopaka w spokoju. Ruszam w stronę kapsuły. Mocnym ruchem ją otwieram, a w środku znajduję łuk, kołczan i karteczkę: ,,Mike, dasz radę!!! Twoi rodzice już szykują dla ciebie przyjęcie powitalne! Łuk ci pomoże!!! Czekamy. Kate''. Przełykam ślinę i biorę zawartość kapsuły na ramię. Nie potrafię z tego korzystać, ale nie należy zostawiając tak cennego łupu zawodowcom. Biorę nogi za pas i biegnę w stronę wodospadu. Potem w stronę drzewa Annie i tu zaczynają się schodki... W którą stronę teraz? Nagle słyszę głosy.  Dochodzą one zza krzaków na lewo ode mnie. Głosy są coraz głośniejsze... Właśnie ! głosy ! czyżby kot Annie nauczył się mówić, czy już jest z kimś w sojuszu?! Kiedy głosy są już naprawdę głośne wskakuję w wielki krzew. Nie był to dobry pomysł, bo teraz cała jestem podrapana. Nie ma to jak wskoczyć do kolczastego krzewu. Na szczęście jest to dobra kryjówka i bez problemu mogę obserwować Annie . Obok niej widzę jakiegoś chłopaka… nie mam pojęcia kto to jest… Zaraz za nimi idzie kot. Chłopak ma krwawiącą ranę. Znając Annie zaraz do niego podejdzie i opatrzy zadrapanie. Tak oczywiście się dzieje, Annie siedzi przy chłopcu i robi mu coś z nogą. Mam wrażenie, że się kłócą. Cóż nie moja sprawa. Niestety niewygodne schronienie daje się we znaki, więc postanawiam zmienić miejsce kryjówki. Na szczęście Annie zanurzyła na chwilę głowę w plecaku, więc zyskałam chwilkę na ciche przemieszczenie się. Prędko wyskakuję z krzaków i biegnę w stronę drzewa jakieś dwa metry ode mnie. Ruszając zaczepiłam nogą o gałązkę, co spowodowało dość głośny szelest. Sojusznik Annie zwrócił wzrok ku mnie. Padłam na ziemię i resztę drogi przeczołgałam. Mam nadzieję, że mnie nie zauważył. Siedzę teraz za krzakiem. Kładę nacisk na ZA , pamiętaj, ostatnio byłam W krzaku.  Burczy mi w brzuchu. Widzę, że Annie się podnosi. Od razu ja też wstaję. Chyba gdzieś ruszają. Idę za nimi w odstępie około 10 metrów kryjąc się za drzewami. Przypominam sobie umiejętności strzeleckie Annie. Sądzę, że przydałby się jej mój łuk. Zerkam na swój cenny łup. I tak z nim nic nie zrobię. Biegnę troszkę przed parę sojuszników i niezauważona kładę łuk wraz z kołczanem pod krzaczkiem. Odsuwam się na bok. Nagle jej kolega zauważa mój łuk.- O co to?- mówi chłopiec.- Nie podchodź!- krzyczy Annie łapiąc go za rękę.- To pewnie pułapka. Chłopak się odsuwa, a zaraz potem bierze kilka kamieni i zaczyna nimi rzucać w stronę łuku.- Gdzie tam- mówi pewnie chłopak - Żadna pułapka. Podejdź i weź.Annie spogląda na niego spode łba, ale jednak decyduje się podejść do prezentu. Zarzuca na ramię kołczan i bierze w dłoń łuk. Annie się delikatnie uśmiechnęła. Szczerze, mi też jest miło patrzeć na Annie, która dzięki mnie jest szczęśliwa... no może nie szczęśliwa, ale zadowolona z prezentu-na pewno. Widzę, że Annie rozmawia o czymś z chłopcem, niestety nie jestem w stanie dosłyszeć o czym. Nagle słyszę szelest trawy niedaleko mnie. ktoś się zbliża do Annie! Mnie nie był w stanie zauważyć, bo cały czas jestem w ukryciu, za to Annie ?!  Chłopak właśnie odchodzi w głąb lasu, a Annie została sama. Nie mogę pozwolić by ktoś ją zabił!!! była jedną z niewielu osób, którym chyba ufałam. Ruszam w stronę szmeru. Nie widzę kto idzie, ale porusza się z gracją jak kot. Bez zastanowienia wyjmuję mój niezawodny nożyk z bocznej kieszeni plecaka. Celuję w trybuta... Nie mam zamiaru trafiać go tak by go zabić. Jedynie chcę go opóźnić, by mieć czas na ucieczkę wraz z Annie. Nóż w mojej ręce staje się coraz cięższy . Trybut zbliża się do mojej koleżanki w błyskawicznym tempie. Nie pozostaje nic innego jak rzucić. Biorę zamach, celuję i wypuszczam nóż z ręki. O boże, co jak zabiłam?! Biegnę w stronę mojego celu-trybuta. Dobiegam na miejsce zbrodni. Widzę... Nogi się pode mną uginają. Upadam na kolana. Właśnie klęczałam przy umierającej Sophie.- Lori??- zapytała lekko- Sophie, dasz radę. Weź głęboki oddech!-krzyczę cała zapłakana.- nie, to już koniec- powiedziała zamykając oczy.- Sophie nie !!! błagam nie !!!- wrzeszczę całą we łzach. Oddech mam nierówny. - Sophie nie !!- wrzeszczę zachrypniętym głosem. Nagle ktoś łapie mnie od tyłu za ramię nie zwracam na to uwagi. Niech mnie zabiją!!!- Sophie nie... - chowam twarz w dłonie. Ona już nie wróci... I to przezemnie. Huk armaty jakby na potwierdzenie.  Nagle słyszę:-Cicho, proszę zaraz ktoś nas tu znajdzie- mówi Annie spokojnie, a ja odwracam się w jej stronę.- Teraz mi powiedz- kto ją zabił?-Ja- odpowiadam i znów popadam w szloch. Annie zdaje się być mocno zaskoczona.-Ale jak to? Nie rozumiem.
-Po prostu... – Mówię przerywając płaczem- ktoś był w... krzakach, no i ja... się wystraszyłam... i... i... rzuciłam tam nożem.- chowam twarz w dłoniach.
- Rozumiem, jak się czujesz, ale proszę chodźmy stąd. Muszą zabrać zwłoki, a poza tym pewnie ktoś nas usłyszał. Musimy ruszyć w drogę.- mówi spokojnie Annie. Kiwam głową, całuję Sophie w czoło i cichutko szepczę do niej ,,przepraszam’’. Wstaję i podchodzę do Annie. Obydwie patrzymy na martwą niegdyś zawsze uśmiechniętą dziewczynkę. Łzy same lecą mi z oczu. Czuję się tak jak po stracie najbliższej mi osoby, Oprócz tego nęka mnie poczucie winy. Spoglądam na Annie. Rozumie o co mi chodzi i obydwie przykładamy do ust trzy palce i podnosimy. Obracamy się i idziemy. Spoglądam kątem oka na Sophie. Idziemy bez słowa. Łzy nie przestają mi lecieć. Jestem mordercą. Pociągam nosem, a Annie delikatnie mnie obejmuje. Gdybym wiedziała, że to Sophie… Po co szłam za Annie… Po pół godzinie wędrówki decydujemy się na postój, więc siadamy pod drzewami i Annie częstuje mnie rodzynkami oraz pitną wodą. Nagle słyszę jakieś dźwięki z głębi lasu. Zrywam się z ziemi momentalnie, gdy zdaje sobie sprawę, że to krzyk Hanny. Biorę swój nóż do ręki spoglądam na Annie i biegniemy w stronę krzyków. Wbiegamy na polanę. Widzę Hannę uwięzioną pomiędzy ruchomymi pisakami , od razu poznaję, że przed nią stoi brat Annie z siekierą w ręku. Widzę również walającą się po ziemi głowę Chanel, na której widok przewraca mi się w żołądku. Staram się jednak zachować zimną krew. Zdaję sobie sprawę, że brat Annie ma zamiar zabić Hannah, więc nie czekając na pierwszy ruch bardziej doświadczonej Annie, podbiegam i wbijam chłopakowi sztylet w łydkę. Zaraz potem Annie strzela mu centralnie w głowę. Krew leje się strumieniami z ciała chłopaka. Słyszę armatę. Razem z Hannah patrzymy na Annie z podziwem. Annie się od nas odwraca i mówi jednoznacznie: ,,Chodźmy’’. Ruszamy we trójkę w głąb lasu.

10 komentarzy:

  1. Po pierwsze: duży plus za czas. Nadal jest trochę błędów, ale widać poprawę :). Oto błędy, które wypatrzyłam:
    ,,Na szczęście Annie zanurzyła (zanurza) na chwilę głowę w plecaku, więc zyskałam (zyskuję) chwilkę na ciche przemieszczenie się. "
    ,,Ruszając zaczepiłam (zaczepiam) nogą o gałązkę, co spowodowało (powoduje) dość głośny szelest. Sojusznik Annie zwrócił (zwraca) wzrok ku mnie. Padłam (Padam) na ziemię i resztę drogi przeczołgałam (przeczołguję). "
    ,,Annie się delikatnie uśmiechnęła (uśmiecha). "
    ,,- Lori??- zapytała (pyta) lekko"
    ,,- nie, to już koniec- powiedziała (mówi) zamykając oczy."
    Po drugie: podoba mi się pomysł, że to Lori zabija Sophie :). Tak samo jak spodobało mi się, że Annie zabiła swojego brata. (Ciekawe kogo bliskiego zabije Hannah?)... A, no właśnie. I ta sprawa z łukiem. Chyba bym na to nie wpadła, że to Lori go podłożyła.
    Po trzecie: trochę dziwnie to wygląda, że nie wydzieliłaś dialogów z tekstu. Wypowiedzi bohaterów zlewają się z wypowiedziami narratora.
    Po czwarte: jest kilka niepoprawnych, moim zdaniem, zestawień wyrazów.Np.:
    ,,zapytała lekko" Czyli jak? Cicho? Słowo ,,lekko" tu nie pasuje.
    ,,biorę plecak na plecy" Słowo ,,plecak" pochodzi od słowa ,,plecy", więc użycie tych dwóch wyrazów obok siebie jest nieprawidłowe. Mogłabyś napisać np. ,,zakładam plecak" albo po prostu ,,biorę plecak".
    Po piąte: karteczki dołączone do kapsuł z prezentami. To było tylko w filmie. Na początku myślałam, że może piszecie fan fiction bez przeczytania książki. Jeżeli tak to źle. No, chyba że uznałyście, że te igrzyska odbywały się tak dawno, że były jeszcze trochę inne zasady. Jeśli tak , to ok.
    Po szóste: Już od dłuższego czasu zastanawiam się, czemu swój blog nazwałyście ,,25. Głodowe Igrzyska". Przecież podwójna liczba trybutów była na 50., a na 25. wybierano zawodników poprzez głosowanie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Karteczki dalysmy zeby urozmaicic , nie martw sie przeczytalysmy trylogie. Jesli chodzi o czasy to sorki, a co do :zarzucam plecak na plecy. Nie zgodzę się z twoim zdaniem, bo wypowiedź jest poprawna ;)

      Usuń
    2. A co do ,,niepoprawnych zestawień wyrazów'' zapytac lekko - zapytac delikatnie , spokojnie . Zanim skomentujesz zapoznaj sie ze słownikiem

      Usuń
    3. Po pierwsze: Fajnie że czytasz naszego bloga.
      Po drugie: Jesteśmy tylko ludźmi, i mamy prawo się pomylić.
      Po trzecie: Wybacz, ale komentujesz rozdziały chyba trzeci raz i ciągle piszesz to samo. ROZUMIEMY TO CO DO NAS MÓWISZ. Staramy się poprawiać błędy jak możemy, ale twoje ciągłe krytykowanie nam nie pomaga...

      Usuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. Do Juliet^^:

    Nie przepraszaj za czasy, bo przecież napisałam, że jest dużo lepiej niż w poprzednim rozdziale. To akurat był komplement. Co do plecaka: nadal się nie zgadzam. Zapytaj o to swojej nauczycielki do polskiego. Specjalnie dla ciebie zajrzałam do słownika. I cały czas uważam że ,,zapytać lekko" jest formą niepoprawną.

    Do Hania, Ania, Julia:
    Ciągle to samo?!! Niby gdzie? Tylko o czasie wspomniałam dwa razy. Za pierwszym razem, i owszem, była to krytyka, ale za drugim razem napisałam: ,,duży plus za czas (...) widać poprawę :)". W tej wypowiedzi pochwaliłam postępy! To chyba dobrze! Po to zamieszcza się w internecie swoją twórczość, aby ją zaprezentować innym i trzeba liczyć się z tym, że nie każdemu będzie się podobać. Myślę, że po prostu macie mały dystans do siebie.

    Tak czy siak, przepraszam jeśli moimi komentarzami kogoś uraziłam. Nie o to mi chodziło. I jeśli tylko chcecie, to mogę obiecać, że już nigdy nie skomentuję żadnego Waszego posta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie no bez przesady komentuj sobie jak tam chcesz ja się liczę z krytyką wiem że popełniam błędy, ale akurat w tych co wymieniłam uważam, że mam poprawnie ;)

      Usuń
    2. +dzięki za komplement c:

      Usuń
    3. teraz to ja przepraszam bo zapomniałam podziękować ci za miłe komplementy ;) I liczę się z krytyką chociaż może wydawać się że nie.

      Usuń
    4. Ja myślę, że twoja krytyka jest sensowna i potrzebna - musimy przecież poprawiać błędy, aby w przyszłości napisać jeszcze lepiej :) Tak samo z dystansem, nie uważam, że mam go mało. Liczę się z krytyką i mam nadzieję, że pomożesz mi, i dziewczynom wskazywać błędy, pozdr/Hannah

      Usuń