środa, 27 marca 2013

Rozdział 3 - punkt widzenia Hannah






Kiedy przed nami otwierają się drzwi od pociągu moim oczom ukazuje się widok dziwnie umalowanych stworów bo raczej ludźmi to ich nie da się nazwać. Gdy wysiadam mam minę obojętną - tak jak postanowiłam. Rozejrzałam się po moim towarzyszach - Annie miała minę podobną jak ja, Josh jak porąbany rozdawał buziaki a Dylan udawał wielką gwiazdę a potem wdał się w bójkę  z nieludzką istotą.

***

Leżę na dużym fotelu i czekam, aż moja ekipa przygotowawcza raczy się zjawić.  Po kolejnych 5 minutach ekipa wreszcie się zjawiła. Podniosłam wzrok i chciałam i powiedzieć, że są nieodpowiedzialni, lecz chuda i wysoka dziewczyna z włosami pomalowanymi na zielono wyprzedziła mnie:
- Przepraszamy, ale były straszne korki więc nie mogliśmy dotrzeć na czas ! - prawie krzyknęła, jak się okazało Lulia, tym swoim kapitolońskim akcentem. Nie umiem się obrażać  więc odparłam:
- Nic się nie stało, jestem Hannah.
 Moja ekipa także się przedstawiła i oprócz Lulii, poznałam także niebiesko-włosego Narrego i różową zarówno jak i z włosów jak i z koloru ciała Volv. Po obmyciu mojego ciała stwierdzili, że jestem najbardziej czystą trybutką z jaką kiedykolwiek mieli styczność. Uśmiechnęłam się pod nosem. Po umyciu, a raczej opłukaniu wodą mojego ciała, przyszła pora na woskowanie. O nie tylko nie to! - pomyślałam. Bolało jak cholera, zresztą tak jak się spodziewałam. Po rękach i nogach przyszła pora na nadanie moim brwiom określonego kształtu, oczywiście za pomocą pincety. Wreszcie, kiedy skończono ,, oczyszczać" moje ciało z włosków, które zaczęło mnie szczypać i swędzieć, gdy im to powiedziałam, ekipa kazała mi się zanurzyć w jakimś dziwnym białym roztworze który znajdował się w wielkiej, żółtej wannie, którą Volv nazwała ,, cytruskiem". Jak znajdowałam się w wannie, w tym czasie Narry robił mi coś z włosami, Volv czyściła i piłowała oraz malowała moje paznokcie a Lulia robiła makijaż na wcześniej oczyszczoną twarz. Po kąpieli skóra wyglądała jak nowa i przestała szczypać. Moje paznokcie miały czarny kolor a włosy miałam związane w koszyczek z warkoczy. Ekipa przyglądnęła mi się uważnie, a po obserwacji zaprowadzili mnie do pokoju, gdzie oznajmili,że mam czekać aż wejdzie tutaj mój stylista Tom. Zanim wyszli Lulia podała mi szlafrok. Po założeniu i zawiązaniu szlafroku skapowałam się, że ta warstwa materiału przylega mi całkowicie do ciała.  Lepsza chociaż jedna cienka warstwa niż stać całkiem goła. Po chwili do pokoju wszedł niski, dość gruby mężczyzna który był na oko pięćdziesięciolatkiem . Miał duże i zaokrąglone wąsy koloru siwego podobnie jak jego włosy. Był ubrany cały na niebiesko. Kiedy mnie zobaczył obszedł na około mnie i powiedział:
- Pokażę ci twój strój.
Podszedł do mnie z paczuszką i gdy ją otworzyłam moim oczom ukazał się czarny i matowy w dotyku materiał. 
-  Jest to czarny kombinezon, gdy go założysz dodam ci do stroju parę rzeczy. - dodał.
Założyłam kombinezon który nie miał ramion w paczce znajdowały się także czarne buty, też je założyłam. Kiedy skończyłam się zakładać strój podszedł do mnie Tom i obsypał mnie jakimś czarnym i błyszczącym pyłem. Dopiero teraz oglądając swoje posypane pyłem ręce dostrzegłam, że wzdłuż rozcięć kombinezonu znajduje się coś na podobiznę diamentów i ciągnie przez cały kombinezon. Gdy wydaję mi się, że możemy już wychodzić do Ośrodka Szkoleniowego gdzie będziemy stali na rydwanie i czekali na swoją kolej wyjazdu, stylista podchodzi do mnie i wyciąga do siebie moją rękę i zakłada na ją jakąś bransoletkę i z powrotem opuszcza moją kończynę. 
- To na szczęście. A teraz chodźmy.
W drodze do Ośrodka oglądam moją bransoletkę - jest to mała diamentowa gwiazdka zawieszona na czarnym sznurku. Dziękuje Tomowi za prezent, kiedy dociera do mnie, że mu nie podziękowałam. Chyba go zaczynam lubić, zresztą jak i moją ekipę przygotowawczą która idzie z nami. Właśnie weszliśmy do Ośrodka, gdzie dostrzegłam moich współtowarzyszy. Stali na rydwanie i zajęłam wolne miejsce obok Josha. Rydwan był wysoki, i nie umiałabym na niego wejść, gdyby nie pomoc Josha. Nagle rydwanem coś szarpnęło i zaczęliśmy jechać .

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz