1h po obiedzie ruszyłam do pokoju Jacka. Nie ukrywam, że
bardzo go polubiłam. Był wspaniałym człowiekiem, nie mogłam uwierzyć że on też
jest skazany ta taki sam los jak ja.
To.. to w ogóle nie mieściło mi się w głowie, a jednak.
Nie zastałam go
w pokoju. Uznałam że był w łazience, więc usiadłam na jego łóżku i grzecznie
zaczekałam. Gdy drzwi się uchyliły ujrzałam Jacka, w którym widziałam ostatnią
nutkę nadziei. Spojrzał na mnie ze
zdziwieniem:
- O Lori nie spodziewałem się ciebie- powiedział Jack
zawinięty w ręcznik.
- Sory, że tak bez zapowiedzi, ale czuje tak ogromną pustkę,
że nie daje rady niczego robić. Jack boje się!
- Lori… pozwól, że się ubiorę , zaraz pogadamy. – i Jack
znów wszedł do łazienki. Czekałam na niego jakieś dwie minuty, po czym wyszedł
i usiadł obok mnie.- Lori, ja też się boję. Ale ja w ciebie wierze! Nie
poddawaj się daj z siebie wszystko i wróć do Mike’a.- Jack niestety wspomniał o
moim braciszku. Starałam się zapomnieć o naszej ostatniej rozmowie i prawie mi
się to udawało gdyby nie Jack. Nienawidziłam go za to , a zarazem kochałam, że
przypomniał mi o takim skarbie, który czeka na mój powrót. Zalałam się łzami.
Mój przyjaciel delikatnie mnie objął. Wiedziałam, że już nigdy nie zobaczę jego
cudownych niebieskich oczu i nie usłyszę jego wspaniałego śmiechu. Jednak mimo
wszystko ciepło Jacka mnie uspakajało. Nie był on mega-przystojnym modelem ze
świetną twarzą sylwetką i fryzurą- był prostym chłopakiem, który czymś
magicznym mnie oczarował. Nie wiem czy się zakochałam czy go kochałam po
przyjacielsku, chyba jednak to drugie, ale wiedziałam, że na pewno go kocham.
- Ja się naprawdę boję. Co się stanie gdy zacznie się
odliczanie.. Ja, ja po prostu tego nie pojmuję.
- Ej paniusiu- Jack złapał mnie za ramiona i spojrzał
głęboko w oczy- dasz radę rozumiesz?! Wygrasz to!
- Ej mężczyzno !- zaśmiałam się- nie przesadzajmy. – W tym
momencie do pokoju wszedł nasz mentor James. Usiadł obok mnie.
- Słuchajcie młodzi nieszczęśliwcy- zaczął doniośle mentor-
widzę w was ogromny potencjał możecie wygrać te igrzyska!- wrzasnął James. Wraz
z Jackiem spojrzeliśmy po sobie.- Nie no żarcik taki na rozładowanie atmosfery,
nie macie szans - uśmiechnął się mentor tak jakby to był najśmieszniejszy dowcip
na świecie. Zdenerwowałam się. Wzięłam głęboki wdech, otarłam łzy i wyszłam bez
słowa.
Jack się jeszcze o coś sprzeczał z Jamesem. Nie miałam
zamiaru podsłuchiwać. Podeszłam do stołu gdzie było już przygotowane jedzenie
na kolacje, nie miałam ochoty zjawiać się na kolacji więc wzięłam pierwszą
lepszą bułkę i poszłam do pokoju. Zjadłam moją zdobycz, przebrałam się w pidżamę i walnęłam się na łóżko.
Budzik obudził mnie o 8:00, było to stanowczo za późno o 9
mieliśmy się stawić na trening ! Gdy się umyłam i przebrałam wszyscy już byli
po śniadaniu i czekali na mnie by ruszyć na trening. Bez śniadania dołączyłam do grupy i udaliśmy
się na halę treningową. Zauważyłam
trybutów, których nie było na poprzednim treningu a mianowicie mieszkańców
dystryktu 12 . Dziewczyna, która miała złamaną rękę najwyraźniej czuła się już
dobrze, w kolejnej trybutce z tego dystryktu dostrzegłam zaciętość i chęć
wygranej, a zarazem obojętność, wiedziałam że nie będzie z nią lekko, i że jest
na pewno zdyscyplinowana, jeden masywny chłopak wydawał się być pewny siebie i
zdeterminowany, a kolejny bujał w obłokach jak gdyby był na łące i czesał jednorożce.
Wpierw udałam się na stoisko rzutu kolczastą kulą, a potem poszłam po siekierę.
Cięcie drewna szło mi nawet dobrze, dzięki doświadczeniu na cięciu sushi.
Następnie poszłam do stanowiska z łukami. Była tam niemała kolejka, ale
postanowiłam spróbować swoich sił w łucznictwie. Gdy przyszła moja kolej wzięłam
strzałę, naciągnęłam cięciwę , już miałam strzelać, gdy Trybutka z dys. 12 (
jak się później dowiedziałam Annie) podeszła do mnie i poradziła abym łuk
trzymała lewą ręką i naciągnęła mocniej cięciwę. Byłam zaskoczona pomocnością mojej
przyszłej rywalki. Onieśmielona cichutko odpowiedziała: ,,dziękuję''. Annie rzeczywiście
miała rację. Strzały leciały szybciej i celniej. Trafiłam mojego manekina w
samo krocze. Chłopcy powinni się mnie bać - zaśmiałam się pod nosem. Później
szłam bez sensu przed siebie zastanawiając się co teraz poćwiczyć. Zaraz potem
dołączyła do mnie Chanel (dys. 7) i zaproponowała poćwiczenie techniki
zakładania pułapek. Już szłyśmy w stronę stanowiska, gdy dobiegła do nas
zdyszana trybutka z dys. 12 , tak ta tajemnicza. Dowiedziałam
się że ma na imię Hannah. Moja mama ma na imię Hannah więc niestety koleżanka
przypomniała mi o rodzinie. Przy stanowisku kucnęłam i zaczęłam wiązać jakieś
bzdety ze sznurków przeznaczonych do treningu. Słabo mi to szło więc Hannah
podeszła do mnie i mi pomogła. Podziękowałam jej. Nauczyła mnie jak stworzyć z
niczego pułapkę. Przyszedł czas na obiad siadłam przy wolnym stoliku w ośrodku szkoleniowym
, liczyłam na to, że Jack się dosiądzie, ale najwyraźniej mnie nie zauważył i
usiadł z zbójcą z dys. 12. Siedziałam sama po czym dosiadła się do mnie Annie i
Hannah. Czułam się pośród nich jak ofiara. Znając ich doświadczenie i umiejętności
byłam przy nich sierotką Marysią. Byłam im bardzo wdzięczna za pomoc, ale mimo
wszystko wolałabym gdyby obok mnie siedział Jack albo Sophie. Nie odzywałam się
zbytnio. Czułam, że obydwie mierzą mnie wzrokiem- może zdenerwowało je to, że
jestem córką burmistrza? W sumie nie wiem czy były zdenerwowane czy po prostu
zdziwione moją osobą. Po obiedzie każdy poszedł do swojego apartamentu.
Położyłam się na łóżku i odpoczywałam. Gdy nadszedł czas na kolację byłam
wniebowzięta. Ciekawa byłam jak minął dzień Jack'owi i Sophie. Szczerze? Tom
mnie mało interesował- jego arogancja i pewność siebie mnie odpychały. Jedliśmy
rozmawiając. Sophie zawarła nową znajomość z jakimś młodym trybutem z dystryktu
8. Ja opowiedziałam o pomocnych dziewczynach i przyjaznej Chanel. Jack o nauce
nowych umiejętności posługiwania się mieczem, a Tom wolał zachować wszystko dla
siebie. Po wspaniałej kolacji Delice Pokazała nam wycinki poprzednich igrzysk.
Nie dokończyłam oglądać ze wszystkimi, bo byłam strasznie zmęczona, więc poszłam
do pokoju umyłam się, przebrałam i poszłam spać. Niestety tej nocy śniły mi się
koszmary. Najgorszy z nich był ten, w którym ktoś zabija... Mike'a. Obudziłam
się z krzykiem, ale zaraz potem znowu zasnęłam śniąc o niebie.
Wybaczcie, że nie napiszę Wam żadnego konstruktywnego komentarza, ale przyszłam w mało szlachetnym celu zaspamowania. Błagam, wybaczcie :)
OdpowiedzUsuńZastanawiałyście się kiedyś jak wygląda piekło? Jak spędzają czas demony, duchy, diabły? Teraz macie odpowiedź! Każdy z nich ogląda innych z ukrycia, a potem wymierza mu śmiertelny cios. Gdzie traficie po śmierci? To zależy tylko od Was. Dajcie się porwać diablicom z Demonicznej Ocenialni.
[demoniczna-ocenialnia.blogspot.com]
Przy okazji zapraszam na mojego bloga fantasy
arya-and-eragons-love.blogspot.com
Pozdrowionka,
Pollala