środa, 10 kwietnia 2013

Rozdział 5 - punkt widzenia Lori

1h po obiedzie ruszyłam do pokoju Jacka. Nie ukrywam, że bardzo go polubiłam. Był wspaniałym człowiekiem, nie mogłam uwierzyć że on też jest skazany ta taki sam los jak ja.  To.. to w ogóle nie mieściło mi się w głowie, a jednak. 
Nie zastałam go w pokoju. Uznałam że był w łazience, więc usiadłam na jego łóżku i grzecznie zaczekałam. Gdy drzwi się uchyliły ujrzałam Jacka, w którym widziałam ostatnią nutkę nadziei.  Spojrzał na mnie ze zdziwieniem:
- O Lori nie spodziewałem się ciebie- powiedział Jack zawinięty w ręcznik.
- Sory, że tak bez zapowiedzi, ale czuje tak ogromną pustkę, że nie daje rady niczego robić. Jack boje się!
- Lori… pozwól, że się ubiorę , zaraz pogadamy. – i Jack znów wszedł do łazienki. Czekałam na niego jakieś dwie minuty, po czym wyszedł i usiadł obok mnie.- Lori, ja też się boję. Ale ja w ciebie wierze! Nie poddawaj się daj z siebie wszystko i wróć do Mike’a.- Jack niestety wspomniał o moim braciszku. Starałam się zapomnieć o naszej ostatniej rozmowie i prawie mi się to udawało gdyby nie Jack. Nienawidziłam go za to , a zarazem kochałam, że przypomniał mi o takim skarbie, który czeka na mój powrót. Zalałam się łzami. Mój przyjaciel delikatnie mnie objął. Wiedziałam, że już nigdy nie zobaczę jego cudownych niebieskich oczu i nie usłyszę jego wspaniałego śmiechu. Jednak mimo wszystko ciepło Jacka mnie uspakajało. Nie był on mega-przystojnym modelem ze świetną twarzą sylwetką i fryzurą- był prostym chłopakiem, który czymś magicznym mnie oczarował. Nie wiem czy się zakochałam czy go kochałam po przyjacielsku, chyba jednak to drugie, ale wiedziałam, że na pewno go kocham.  
- Ja się naprawdę boję. Co się stanie gdy zacznie się odliczanie.. Ja, ja po prostu tego nie pojmuję.
- Ej paniusiu- Jack złapał mnie za ramiona i spojrzał głęboko w oczy- dasz radę rozumiesz?! Wygrasz to!
- Ej mężczyzno !- zaśmiałam się- nie przesadzajmy. – W tym momencie do pokoju wszedł nasz mentor James. Usiadł obok mnie.
- Słuchajcie młodzi nieszczęśliwcy- zaczął doniośle mentor- widzę w was ogromny potencjał możecie wygrać te igrzyska!- wrzasnął James. Wraz z Jackiem spojrzeliśmy po sobie.- Nie no żarcik taki na rozładowanie atmosfery, nie macie szans - uśmiechnął się mentor tak jakby to był najśmieszniejszy dowcip na świecie. Zdenerwowałam się. Wzięłam głęboki wdech, otarłam łzy i wyszłam bez słowa.
Jack się jeszcze o coś sprzeczał z Jamesem. Nie miałam zamiaru podsłuchiwać. Podeszłam do stołu gdzie było już przygotowane jedzenie na kolacje, nie miałam ochoty zjawiać się na kolacji więc wzięłam pierwszą lepszą bułkę i poszłam do pokoju. Zjadłam moją zdobycz, przebrałam się  w pidżamę i walnęłam się na łóżko.
Budzik obudził mnie o 8:00, było to stanowczo za późno o 9 mieliśmy się stawić na trening ! Gdy się umyłam i przebrałam wszyscy już byli po śniadaniu i czekali na mnie by ruszyć na trening.  Bez śniadania dołączyłam do grupy i udaliśmy się na halę treningową.  Zauważyłam trybutów, których nie było na poprzednim treningu a mianowicie mieszkańców dystryktu 12 . Dziewczyna, która miała złamaną rękę najwyraźniej czuła się już dobrze, w kolejnej trybutce z tego dystryktu dostrzegłam zaciętość i chęć wygranej, a zarazem obojętność, wiedziałam że nie będzie z nią lekko, i że jest na pewno zdyscyplinowana, jeden masywny chłopak wydawał się być pewny siebie i zdeterminowany, a kolejny bujał w obłokach jak gdyby był na łące i czesał jednorożce. Wpierw udałam się na stoisko rzutu kolczastą kulą, a potem poszłam po siekierę. Cięcie drewna szło mi nawet dobrze, dzięki doświadczeniu na cięciu sushi. Następnie poszłam do stanowiska z łukami. Była tam niemała kolejka, ale postanowiłam spróbować swoich sił w łucznictwie. Gdy przyszła moja kolej wzięłam strzałę, naciągnęłam cięciwę , już miałam strzelać, gdy Trybutka z dys. 12 ( jak się później dowiedziałam Annie) podeszła do mnie i poradziła abym łuk trzymała lewą ręką i naciągnęła mocniej cięciwę. Byłam zaskoczona pomocnością mojej przyszłej rywalki. Onieśmielona cichutko odpowiedziała: ,,dziękuję''. Annie rzeczywiście miała rację. Strzały leciały szybciej i celniej. Trafiłam mojego manekina w samo krocze. Chłopcy powinni się mnie bać - zaśmiałam się pod nosem. Później szłam bez sensu przed siebie zastanawiając się co teraz poćwiczyć. Zaraz potem dołączyła do mnie Chanel (dys. 7) i zaproponowała poćwiczenie techniki zakładania pułapek. Już szłyśmy w stronę stanowiska, gdy dobiegła do nas zdyszana trybutka z dys. 12 , tak ta tajemnicza. Dowiedziałam się że ma na imię Hannah. Moja mama ma na imię Hannah więc niestety koleżanka przypomniała mi o rodzinie. Przy stanowisku kucnęłam i zaczęłam wiązać jakieś bzdety ze sznurków przeznaczonych do treningu. Słabo mi to szło więc Hannah podeszła do mnie i mi pomogła. Podziękowałam jej. Nauczyła mnie jak stworzyć z niczego pułapkę. Przyszedł czas na obiad siadłam przy wolnym stoliku w ośrodku szkoleniowym , liczyłam na to, że Jack się dosiądzie, ale najwyraźniej mnie nie zauważył i usiadł z zbójcą z dys. 12. Siedziałam sama po czym dosiadła się do mnie Annie i Hannah. Czułam się pośród nich jak ofiara. Znając ich doświadczenie i umiejętności byłam przy nich sierotką Marysią. Byłam im bardzo wdzięczna za pomoc, ale mimo wszystko wolałabym gdyby obok mnie siedział Jack albo Sophie. Nie odzywałam się zbytnio. Czułam, że obydwie mierzą mnie wzrokiem- może zdenerwowało je to, że jestem córką burmistrza? W sumie nie wiem czy były zdenerwowane czy po prostu zdziwione moją osobą. Po obiedzie każdy poszedł do swojego apartamentu. Położyłam się na łóżku i odpoczywałam. Gdy nadszedł czas na kolację byłam wniebowzięta. Ciekawa byłam jak minął dzień Jack'owi i Sophie. Szczerze? Tom mnie mało interesował- jego arogancja i pewność siebie mnie odpychały. Jedliśmy rozmawiając. Sophie zawarła nową znajomość z jakimś młodym trybutem z dystryktu 8. Ja opowiedziałam o pomocnych dziewczynach i przyjaznej Chanel. Jack o nauce nowych umiejętności posługiwania się mieczem, a Tom wolał zachować wszystko dla siebie. Po wspaniałej kolacji Delice Pokazała nam wycinki poprzednich igrzysk. Nie dokończyłam oglądać ze wszystkimi, bo byłam strasznie zmęczona, więc poszłam do pokoju umyłam się, przebrałam i poszłam spać. Niestety tej nocy śniły mi się koszmary. Najgorszy z nich był ten, w którym ktoś zabija... Mike'a. Obudziłam się z krzykiem, ale zaraz potem znowu zasnęłam śniąc o niebie.

1 komentarz:

  1. Wybaczcie, że nie napiszę Wam żadnego konstruktywnego komentarza, ale przyszłam w mało szlachetnym celu zaspamowania. Błagam, wybaczcie :)

    Zastanawiałyście się kiedyś jak wygląda piekło? Jak spędzają czas demony, duchy, diabły? Teraz macie odpowiedź! Każdy z nich ogląda innych z ukrycia, a potem wymierza mu śmiertelny cios. Gdzie traficie po śmierci? To zależy tylko od Was. Dajcie się porwać diablicom z Demonicznej Ocenialni.

    [demoniczna-ocenialnia.blogspot.com]

    Przy okazji zapraszam na mojego bloga fantasy
    arya-and-eragons-love.blogspot.com

    Pozdrowionka,
    Pollala

    OdpowiedzUsuń