Weszłam do apartamentu. Czekała już tam na mnie Delice,
James i Sophie. Siedzieli nic nie mówiąc. Nagle Sophie wstała i mnie
przytuliła. Nie zdawałam sobie sprawy co się właściwie działo. Moja opiekunka i
mój mentor strzelili na mnie focha, a Sophie bez powodu mnie przytulała.
Szepnęła mi coś do ucha, jednak nie za bardzo zrozumiałam co. Usiadłam
naprzeciwko dorosłych, spojrzałam spode łba.
- O co wam chodzi?-zapytałam.
- Lori, co ty sobie wyobrażasz? Ty myślisz, że jak pobijesz
trybuta z 2 dystryktu, zdobędziesz sponsorów?!- Wrzasnęła Delice.
-A.. A.. Ale o co wam chodzi?- zapytałam zaskoczona.
-LORI POBIŁAŚ GROVERA STYLES’a !!!
- To nieprawda! W ogóle skąd wam to przyszło do głowy?!-
Zapytałam ostro wkurzona.
-Jak to skąd?! Przyszła do nas zbulwersowana Falafella- opiekunka
z dystryktu 2 i nam o wszystkim opowiedziała!
- Delice, Sophie,
James… Uwierzcie mi.. Ja.. Ja naprawdę tego nie zrobiłam.- Powiedziałam ze
łzami w oczach. Nagle James wstał.
- Ja ci wierzę, Lori- Powiedział i przysiadł się na moją
kanapę.
- Ja również. – Przyznała Sophie i usiadła obok.
Teraz Delice siedziała sama naprzeciwko mnie. Wymieniłyśmy
spojrzenia.
- Muszę porozmawiać z tą Falafellą- Powiedziała zdenerwowana
Delice- A ciebie złotko przepraszam.- Przytuliła się do mnie.
W tym momencie zdałam sobie sprawę, że nie ma Jack’a.
Wparowałam do jego pokoju.
- JACK?! GDZIE TY JESTEŚ?!- krzyknęłam zakłopotana
- Yyyy kąpie się?- odezwał się Jack z łazienki.
- Oj sorki, tylko nie zapomnij, że zaraz opublikują oceny-
odpowiedziałam i wyszłam .
W salonie czekali już wszyscy wraz z Tomem. Zostało 20 minut do opublikowania ocen.
Poszłam do kelnera i poprosiłam o szklankę wody. Napiłam się odłożyłam i
usiadłam obok Toma na kanapie. Siedzieliśmy rozmawiając o domu rodzinnym .
Wszyscy mówili jak to im było źle w domach i w ogóle, a ja nie chciałam się
wtrącać. Po jakimś czasie przyszedł Jack. I Delice włączyła telewizor.
Prezenterzy zaczęli wyczytywać oceny. Niejaki Grover z dystryktu 2 dostał 10
punktów. Nie wiem dlaczego tak bardzo chciał mnie wrobic. I tak nie mam z nim
szans. Przyszła kolej na dystrykt 4.
Jako pierwszą wyczytali Sophie. Dostała 5 punktów ! To super ! Potem
wyczytali: ,,Lori Simmons z wynikiem 7 punktów’’. Moja pierwsza reakcja była
przedziwna ze szczęścia przytuliłam Jamesa. Jack dostał również 7 punktów, a
Tom 10- nie wiem jak on to zrobił.
Było dosyć późno więc byłam strasznie zmęczona. Położyłam
się do łóżka i od razu zasnęłam. Podobno spałam jak zabita. Może to był trening
do nieuchronnej śmierci?. Śniły mi się
koszmary (jak zwykle). Spadałam z urwiska.
Obudziłam się o 9 wzięłam prysznic, ubrałam się i ruszyłam
na śniadanie. Dowiedziałam się, że dzisiaj mamy trening z mentorami. James
raczej nie jest dobrym nauczycielem, ale no cóż. Powiedział nam o tym jak
znaleźć kryjówkę i jaką taktykę obrać. Później Delice uczyła nas dobrych manier
na jutrzejszy wywiad, który jest także bardzo ważny. Dowiedziałam się, że mam
się uśmiechać. Caesar podobno jest bardzo sympatycznym człowiekiem. Potem mieliśmy chwilkę wolnego czasu.
Już szłam w umówione miejsce, by spotkać się z Jackiem, gdy
nagle zaczepił mnie Tom.
-Ej, ja wiem za kogo ty mnie masz, ale ja.. na serioo
naprawdę cię lubię.- powiedział- Ja nic nie oczekuję, ale chciałem to wydusić z
siebie.
-Zdecydowanie coś do ciebie czuje, tylko jeszcze nie wiem,
czy cię lubię , czy wręcz przeciwnie.-Powiedziałam patrząc mu w oczy- Sorry
Tom, ale musze lecieć. Papa.
Pobiegłam na dach gdzie się umówiliśmy. Spędziliśmy bardzo
milo czas. Ustaliliśmy, że nie będziemy zawierać sojuszu na arenie. Byłoby to
niebezpieczne. Liczyliśmy na to, że nie wpadniemy na siebie podczas igrzysk. W
sumie i tak nie miałam zamiaru nikogo zabijać.
Po jakimś czasie poszliśmy na obiad. Sophie nauczyła mnie swojej
ulubionej zabawy w łapki. Delice cały czas nawijała o właściwych odpowiedziach
na jutrzejszym wywiadzie. Mam być uroczy i zabawni. Po obiedzie poszłam do
pokoju jakoś tak troszkę się źle czułam. Położyłam się do łóżka. Widocznie moi
towarzysze nie mieli zamiaru mnie budzić na kolację, bo obudziłam się dopiero
kolejnego dnia o 8 rano. O 11 miałam się stawić o Franka. Poszłam do łazienki,
umyłam się zieloną (odprężającą) wodą i ubrałam się w jakieś ciuchy z mojej
szafy. O 10 poszłam na śniadanie. Zjadłam naleśnili z Nutellą, wypiłam kakao i
wraz z Sophie udałyśmy się do naszych stylistów. W pomieszczeniu gdzie czekał
na mnie francuzik przemyto mnie letnią wodą, wydepilowano nogi. Wyskubali mi
brwi i uczesali włosy na bok. Frank przyjrzał mi się dokładnie i wyszedł gdzieś
na chwilę. Zostałam sama z Barbie. Gadałyśmy o paznokciach. Po trzech minutach
wszedł uradowany stylista. Niósł ze sobą turkusową sukienkę . Była prześliczna
!! Z tyłu była dłuższa niż z przodu. Przepasana była czarną wstęgą. Strasznie mi się podobała. Bez ociągania się
włożyłam ją na siebie. Przejrzałam się w
lustrze. Nie to że coś, ale wyglądałam cudownie. Później Frank nałożył mi
trochę make-up’u. Cały proces przygotowania mnie na wywiad trwał do 18.
Francessco zaprowadził mnie za kulisy, gdzie czekali już inni. Zaczęli
tradycyjnie od dystryktu 1 i później po kolei. Nagle wywołali Sophie. Pokazałam
jej że trzymam kciuki i wyszła. Zachowywała się naturalnie i była słodka. Potem
wywołali mnie. Kiedy Caesar uroczyście mnie przedstawił wyszłam na scenę.
Usiadłam na fotelu. Caesar był ubrany cały na żółto.
- Lori, twoim ojcem jest burmistrz dystryktu 4, jak
zareagował na to, że będziesz walczyła na śmierć i życie?- zapytał
-Mój tata … Szczerze nie wiem jak zareagował, bo po wyjściu
na scenę zemdlałam także.. –odpowiedziałam z uśmiechem. Publiczność
zachichotała.
-A twój brat ?
-Udało mi się z nim zamienić parę słów zanim go wyprosili.
-Dobrze, a jak myślisz, masz szanse wygrać igrzyska?
-Nie myślałam o tym. Co będzie to będzie.
-Lori, Jesteś zupełnie z innego środowiska niż reszta
trybutów. Nie masz szans. Zabiją cię od razu. A jednak się nie poddajesz. Jak
taki bogaty brzdąc jak ty ma sobie poradzić na arenie?!- zapytał z chytrym uśmieszkiem
Caesar. Wstałam.
- Istnieje coś takiego jak odwaga, której wam wszystkim
brak. Zadławcie się tymi igrzyskami.-
Powiedziałam stanowczo i wyszłam. Biegłam jak najszybciej do windy, by uniknąć wściekłej
Delice. Wpadłam do pokoju i zamknęłam drzwi. Przebrałam się , umyłam i położyłam
się do łóżka. W międzyczasie uświadomiłam sobie, że jutro stanę oko w oko ze
śmiercią. Nie poprawiło mi to nastroju po nieudanym wywiadzie. Ponadto do serca
sobie wzięłam słowa Caesara- nie mam szans. Przez takie przemyślenia długo nie
mogłam spać. Ale jednak mimo wszystko, tliła się we mnie jeszcze nutka nadziei
na powrót do Mike’a, który czeka na mnie. Obiecałam mu. Muszę wrócić. I
zasnęłam.
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń