środa, 17 kwietnia 2013

Rozdział 7 -punkt widzenia Hannah

Ze snu wyrywa mnie mocne szarpnięcie. Oczywiście to Crystal mnie wybudziła. :
- Wstawaj! Zaraz będą podane oceny z między innymi twojego treningu przed sponsorami. - krzyknęła mi do ucha Crystal
- Już wstaje. - szczerze to nie obchodziło mnie jaką ocenę raczyli wstawić mi sponsorzy, ale nie chciałam się kłócić z Crystal więc wstaje. Doczłapuje się do salonu i ciężko siadam na granatową sofę. Marisa się śmieje z Josha który się strasznie popisuje. Przewracam oczami i staram się nie słuchać, lecz nie da się zignorować rechotu Marisy. Coś sądze, że za wszelką cenę będzie chciała utrzymać Josha przy życiu. Nawet nie wie co przez to traci - mnie i Annie. Wybawieniem dla mnie okazuje się Annie która wraca właśnie z pokazu. Gdy weszła do pokoju spojrzała dziwnym wzrokiem na Marisę, po czym roześmiała się. Założe się, że śmiała się właśnie z Marisy. Kiedy Josh skończył swoją ,,cudowną" opowieść nasza mentorka wypija do końca alkochol który miała w kieliszku.
- Co o tym sądziecie? - zapytała się, chyba oczekiwała, że nikt nic nie powie i dodała słowa skierowane do mnie i Annie : - A wam jak kiepsko poszło?
Nie mogę po prostu nie mogę Marisa jest tak wredna, że się we mnie gotuje. Nie obchodzi mnie to, że może złość i wyładowywanie jej na innych to jej sposób na zapomnienie o igrzyskach. Nie powinna przelewać tego na niewinne osoby.
- Moim zdaniem to było głupie Josh. Nie musisz się chwalić wszystkim co dzieje się wokół ciebie. - po tych słowach Annie chyba zanosi się na braterską kłótnię.
- Mama cię nie uczyła że zazdrość to bardzo podła cecha?- pyta się Josh. Annie wygląda jakby miała się rzucić na Josha, ale spokojnie odpowiada :
- A ciebie nie uczyła, że nie można bić własnej siostry?- Po tych słowach Josh milknie. Dotąd stojąca Annie siada koło mnie i zaczyna rozmowę . Rozmawiamy o tym jak nam poszło. Opowiedziałam Annie również o siostrze która siedziała razem z sponsorami na trybunach. Nigdy bym nikomu o tym nie powiedziała, lecz teraz, gdy za 2 dni zginę to i tak nie ma znaczenia. Podczas naszej rozmowy Annie opowiedziała mi parę śmiesznych historii, za czasów, gdy pracowała u pani Westhill. Ja również u niej pracowałam, do czasu kiedy Crystal wyciągnęła karteczkę z moim imieniem. Naszą rozmowę przerywa widok Marisy przytulającej Josha. Teraz to już mam pewność, że wszystkie podarunki od sponsorów trafią do Josha. Crystal nas ucisza i włącza telewizor, gdzie już pokazują się oceny dla danych trybutów. Myślałam, że prowadzącym, jak co roku będzie Pater Compl, ale Crystal wytłumaczyła mi, że poprzedni prezenter zmarł i teraz jest nowy - Ceasar Flickerman. Najpierw jest dystrykt pierwszy, potem drugi i tak dalej. Swoją uwagę skupiam na Lori która otrzymała 7 punktów i Chanel która także otrzymała 7. Teraz przyszła kolej na dwunastkę. Josh otrzymał 9, Dylan 7, ja otrzymałam 8, Annie również. Złożyłyśmy sobie gratulację. Po prezentacji ocen poszłam do pokoju. Byłam okropnie zmęczona, więc rozebrałam się tylko do bielizny i wskoczyłam do łóżka.
Obudziłam się gdzieś tak o 7, przyzwyczajenia z rodzimej dwunastki jeszcze nie minęły. Korzystając z czasu weszłam pod prysznic wciskając mój ulubiony program - różowy. Dzisiaj nie będzie treningów, tylko przygotowania do jutrzejszego wywiadu. Na pierwszy ogień do Marisy i Crystal idę ja. Będą uczyć mnie zachowania. Taka lekcja przydałaby się Marisie, a nie mi. Po męczących trzech godzinach, Marisa stwierdza, że jestem opryskliwa i wredna. Czego ode mnie oczekiwała, jak zadawała mi tak durne pytania! Crystal oznajmiła, że teraz będę miała lekcję z moją ekipą przygotowawczą. Kiedy wchodzę do pomieszczenia, wszyscy już na mnie czekają.
- Zaczniemy od nauki chodzenia na szpilkach. - oznajmia Tom nie pytając mnie o zdanie. Narry podaje mi różowe szpilki o dwudziestocentymetrowym obcasie. Wkładam je i staję. Stoi się nie najgorzej, lecz gdy przychodzi pora na pierwszy krok, zaliczam pierwszą glebę. Po godzinię nauczyłam się porządnie stać, a po dwóch godzinach nauczyłam się wreszcie chodzić. Tom wygonił ekipę z pokoju i powiedział:
- Jest jedna osoba która chciała się z tobą zobaczyć.
Do pokoju wchodzi moja siostra. Czyli to jednak ona była wśród sponsorów, nie myliłam się !
-Zostawiam was same, macie parę rzeczy do wyjaśnienia. - jak powiedział tak zrobił. Daisy podeszła do mnie i mnie przytuliłam, odwzajemniłam uścisk, ponieważ tęskniłam za nią. Po jakiś pięciu minutach zaczęłam :
- Możesz mi wyjaśnić co to ma znaczyć ?!
- Opowiem ci wszystko. A więc zabrali mnie do Kapitolu w ramach jakiejś Kapitolońskiej akcji z okazji dnia dobroci.- widząc moją minę Daisy uśmiechnęła się - Z każdego dystryktu brali po przypadkowej dziewczynie i chłopaku, po przyjeździe do Kapitolu mają oni od razu przyznawane kapitolońskie obywatelstwo, własne mieszkanie i wszelkie przywileje.Miałam farta, że trafiło na mnie. Gdy w Kapitolu dowiedzieli się o mojej porąbanej psychice oddali mnie w ręce psychologa który mnie wyleczył. Pomimo tego nie zapomniałam o tobie, chciałam cię również sprowadzić do Kapitolu, lecz prezydent się nie zgodził. Kiedy chciałam się z tobą porozumieć nie miałam po prostu jak bo nie masz telefonu! Jeszcze raz przepraszam, że nie dawałam znaku życia tylko na prawdę nie miałam jak ! - Zdziwiona tą opowieścią przytuliłam siostrę, rozmawiam z nią po raz pierwszy od wielu lat i zapewne po raz ostatni.
- Mogę wiedzieć dlaczego byłaś wśród sponsorów? - zapytałam się.
- Wszelkie przywileje, to znaczy, że ta wybrana osoba dostaje co tydzień niezłą sumkę, ponieważ nie wydaje wszystkich pieniędzy na ubrania i makijaż, co tydzień odkładam pozostałe pieniądze, a co roku wspieram trybutów z dwunastki. - odpowiedziała mi siostra. Byłam pod wrażeniem dobrocią Daisy. - Oczywiście w tym roku cała moja zebrana kasa pójdzie na ciebie.
- Dziękuje.
Do pokoju wszedł Tom który oznajmił, że na Daisy czekają obowiązki i musi już iść. Smutna dziewczyna wyszła z pokoju po raz ostatni mnie przytulając.
- Kiedy wygrasz igrzyska, będziesz mogła zamieszkać w Kapitolu razem ze mną. Wygraj je dla nas. - na pożegnanie szępnęła mi do ucha siostra, po czym wyszła z pokoju. Chwilę potem również ja wyszłam, gdy Tom oznajmił, że świetnie się spisałam i mogę wrócić do pokoju. Kiedy wjechałam do apartamentu byłam zdziwiona, gdyż na wielkim zegarze, nad stołem w jadalni widniała godzina 20.00 . Nie wiedziałam, że tak długo mi zeszło. Poszłam do pokoju, byłam strasznie głodna, bo nie jadłam obiadu, a do tego jest już pora kolacji! Do mikrofonu wyszeptałam nazwy z menu - krwisty stek i napój gazowany, i po chwili zamówione dania pojawiły się u mnie na kolanach. Z apetytem je zjadłam (no i wypiłam). Poszłam pod prysznic. Potrzebowałam odmiany, dlatego nie wcisnęłam różowego tylko biały guzik, na który wcześniej nie zwracałam uwagi. Spłynęła na mnie woda tak gorąca, a zarazem tak zimna, że straciłam kontrolę nad ciałem. Potem moje ciało opryskało jakieś mydło w spreju, następnie znów zostałam zalana wodą. Po naprawdę, relaksującym prysznicu (to dziwne, ale to prawda!), założyłam koszule nocną i zasnęłam śniąc o jutrzejszym dniu.
Obudziłam się z sama z siebie o 7 - tak jak wczoraj. Ospale zczołgałam się z łóżka. Mój brzuch zaczął przeraźliwie burczeć, więc poszłam w piżamie na śniadanie. Przy stole siedział tylko Josh. Dobrze, przynajmniej nie ma się przed nikim popisywać. Podeszłam do bufetu i nałożyłam sobie jedzenie, siadłam na przeciwko Josha. Posiłek zjadłam w ciszy, szkoda miałam nadzieję, że uda mi się normalnie porozmawiać z chłopakiem. Nagle winda zapiszczała, drzwi się rozsunęły i wysiadł z nich Tom:
- O, Hannah, wspaniale, że jesteś po śniadaniu! Właśnie po ciebie przyszłem!
- To choćmy- odparłam bez entuzjazmu. Jak sobie przypomnę to depilowanie to aż ciarki mnie przechodzą. Kiedy docieramy do ośrodka odnowy ekipa mnie wita i prowadzi mnie na fotel. Volv opłukuje moje ciało letnią wodą, następnie wyciera ręcznikami jednorazowego użytku. W tym samym czasie Narry szykuje już potrzebne rzeczy do woskowania. Prawie przegryzam sobie język kiedy Narry oznajmia, że to był ostatni plaster. Ostatni, ale najboleśniejszy. Teraz przyszedł czas na moją twarz, czyli kształtowanie moich brwi przez Lulię. Prawię mówię uff, kiedy ekipa zanuża mnie w cytrusku ,w wodzie niebieskiej barwy. Zapewne dolali tam jakiegoś specjalnego olejku łagodzącego. Po kąpieli zostaje jeszcze raz opłukana zwykłą wodą, wytarta i leżąca na fotelu. Narry zajmuje się moją fryzurą, Lulia makijażem a Volv paznokciami. Nie widzę jak im idzie, bo mam zamknięte oczy na rozkaz Luli. Gdy ekipa skończyła nie chcą mi pozwolić przeglądnąć się w lustrze.
- Tom zakazał nam tego, zobaczysz się dopiero pod koniec, jak będziesz już gotowa do wyjścia. - przekazała mi Volv. Tak więc czekam teraz w pokoju na Toma, oglądając paznokcie, bo do tego lustro nie jest mi potrzebne. Są umalowane na czarno. Do pokoju wchodzi Tom.
- Nie wiedziałem, że nadal nosisz bransoletkę ode mnie! - wykrzyknął widocznie zadowolony
- Jest ładna. - odparłam zgodnie z prawdą.
Podał mi sukienkę i buty które założyłam z jego pomocą. Gotowa przeszłam razem z stylistą do pokoju z lustrami. Zdziwiłam się na swój wygląd - miałam falowane włosy, czarną sukienkę do kolan, która pod wpływem światła migotała na tęczowo. Buty to czarne gladiatorki na dziesięciocentymetrowym obcasie. Bransoletka idealnie pasowała do stroju. Może to trochę samolubne, ale wyglądałam na prawdę pięknie.
-Już czas. Musimy iść - oznajmił Tom. Doszliśmy za kulisy. Były tam ustawionych dwanaście kanap - po jednej do jednego dystryktu. Na naszej kanapie siedział Dylan który był ubrany w różowy garnitur.
- Drey mówiła, że sam wybierał kolor - szepnął mi do ucha Tom. Nie miałam ochoty dociekać kto toDrey, ale to, że Dylan wybrał różowy było śmieszne. Nie zdążam siąść na kanapie, bo Annie właśnie przyszła. Kiedy zauważyłam, że przygląda się Dylanowi powiedziałam jej na ucho:
- podobno sam wybierał kolor.- zaczęłyśmy się śmiać.
Czas tak wolno upływał, a stres wzrastał. Nagle z entuzjazmem przybiegli do nas nasi styliści.
- Patrzcie- odzywa się Drey (jak się okazało stylistka Dylana)- to są kosogłosy. Symbole waszego dystryktu, weźcie to i włóżcie. - Na otwartą przezemnie dłoń Drey kładzie broszkę. Jest to ptak z strzałą w dziobie, w obręczy. Broszka jest cała ze złota. Wkładam ją z zapałem, broszka jest naprawdę śliczna. Zauważam, że Annie też wkłada broszkę.
-Nie chcę tego- powiedział Dylan.
- Ja również- cedzi Josh.
Stylista Annie wkłada jej obydwie broszki do ręki.
- Proszę dziewczęta. Zróbcie z nimi to co uważacie.
W czasie tego wydarzenia, na fotelu, na scenie siedzi ,,turkusowa'' Lori. W pewnym momencie wstaje i wychodzi. Nie mam pojęcia dlaczego. No cóż to nie moja sprawa.
Wreszcie czas na dwunastkę. Pierwszy idzie Dylan, potem Josh a teraz czas na mnie. Myślałam, że teraz będzie Annie, dlatego zdezorientowana idę pod scenę. Jakaś kobieta pokazuje mi abym weszła na scenę. Wchodzę. Kieruje się prosto do Ceasara który ma żółte włosy, brwi nawet żółty, błyszczący garnitur. Siada, ja idę w jego ślad.
- Tęsknisz za domem? - pyta Ceasar prosto z mostu, w sumie się nie dziwie ma trzy minuty, a musi wyciągnąć ode mnie jak najwięcej informacji.
-Nie - odpowiadam krótko.
- Rozumiem, a mogę wiedzieć dlaczego?
- Nie? - odpowiadam pytaniem na które publiczność się uśmiecha. Nagle dostrzegam moją siostrę która podnosi kciuki do góry. Będzie dobrze. Mam nadzieję.
- Dobrze, przejdźmy do następnego pytania. Co najbardziej podoba ci się w Kapitolu?
-Nie wiem.
- Może nasze wyśmienite desery? - śmieje się Ceasar, a razem z nim publiczność.
- Nie.
Nagle odezwał się wybawiający brzdęk,ogłaszający koniec wywiadu. Ceasar podnosi moją rękę i wykrzykuje:
-Hannah McMartney!
Jak opuścił moją rękę, kiwnęłam głową do publiczności i odeszłam. Kiedy zeszłam ze sceny od razu skierowałam się do windy. W windzie była również Chanel. Przypomniało mi się nasze pierwsze spotkanie.
- Niezła byłaś z tym nie. - uśmiechnęła się Chanel
- Haha, dzięki. Aż mi głupio się przyznać, ale nie zwróciłam uwagi na ciebie. To co zrobiłaś? - było mi tak wstyd, że każde słowo mówiłam coraz ciszej.
-Zaśpiewałam... - Chanel nie dokończyła bo drzwi się otworzyły na jej piętrze i dosłownie wciągneli ją do apartamentu. No cóż nie dowiem się co zaśpiewała. Kiedy wysiadłam z windy, zobaczyłam, że wszyscy siedzą w salonie. Stanęłam przy drzwiach do pokoju, lecz nikt mnie nie zauważył. Wszyscy byli zajęci adorowaniem Josha. Zrezygnowana ruszyłam do swojego pokoju. Zdjęłam sukienkę, a zniej odpięłam broszkę. Poszłam pod prysznic. Gdy wróciłam z łazienki obok mojej broszki leżała dodatkowa. Pewnie Annie ją tutaj przyniosła jak się myłam. Już wiem komu ją dam - Chanel. Położyłam się do łóżka i nagle zrozumiałam że jutro trafię na arenę! O tak, to będzie bezsenna noc...

2 komentarze:

  1. fajne fajne. Będe czytać :)

    Zapraszam też do mnie pod trzecią zakładkę ^ ^

    http://fantasyx333.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń