Rydwan ruszył. Było całkiem spokojnie, nie zważając na dziki
tłum próbujący nas ,,przywitać’’. Czułam nierówny oddech Sophie. Było mi jej
żal. Co taka mała dziewczynka ma zrobić? Albo zginie z głodu albo ktoś ją
zabije. Przytuliłam ją. Podniosła na
mnie wzrok. Widziałam w jej oczach strach… dopiero wtedy zrozumiałam, że ja też
się strasznie boję. Nagle zobaczyłam że na rydwanie dystryktu dwunastego dzieją
się dziwne rzeczy. Jakiś rudy trybut bił się z czarnowłosą dziewczyną. Jechałam
dość blisko by zobaczyć, że dziewczyna ledwo daje sobie radę. Bili się przez chwilkę, chciałam jak
najszybciej skończyć to szaleństwo, ale zobaczyłam karcący wzrok Delice, tak
więc pozostało mi tylko trzymanie kciuków żeby nic się nie stało. Przełknęłam
ślinę i zaczęłam machać do widowni. Nagle usłyszałam wielkie BUM. Trybutka z
dystryktu 12 leżała na ziemi. Nie ruszała się. To było przegięcie. Co te durne
igrzyska z nami robią ?! Zachowujemy się jak jakieś małpy. Jack i Tom stali dumnie na przodzie naszej
pięknej muszli. Jechaliśmy i jechaliśmy, ludzie wrzeszczeli na nasz widok- ale
mają rozrywkę- patrzenie na rzeź, cudownie.
Zrobiliśmy rundkę aby przywitać tłum a potem stanęliśmy w określonym
porządku przed balkonem gdzie stali nasi opiekunowie i prezydent Panem.
Przywitał nas uroczyście i przedstawił tegorocznych trybutów. Dziewczynę z dystryktu 12 już dawno gdzieś
zabrali. Nie wiem dlaczego ale widok prezydenta naszego ,,wspaniałego i pełnego
swobody’’ państwa strasznie mnie denerwował. Cała byłam nabuzowana. Nawet nie
zauważyłam że tak ścisnęłam Sophie, że ledwo oddychała. Rydwany po ceremonii
zawróciły i udały się do miejsca gdzie zaczynaliśmy pokaz rydwanów. Wszyscy moi
towarzysze poszli do wind. Opiekunowie wcześniej zaprezentowali nam nasze
apartamenty . Były bardzo luksusowe i nowoczesne jednak nie korciło mnie żeby
jak najszybciej do nich wejść tak więc gdy nikt nie patrzył zawróciłam na halę
i zanim wszyscy wyszli wrzasnęłam:
- I co zadowoleni jesteście ?!
–po hali przeszedł szmer- To co robicie z ludźmi to jest .. to jest… Tego się
nie da opisać! - Wieść o moim wypowiedzeniu doszła do opiekunów i prezydenta
wiec wrócili się na balkon. A ja nie miałam zamiaru kończyć mojej akcji- Tak
właśnie ! Rozrywką nazywacie patrzenie
na ludzką katastrofę. Co ma niby zrobić 12-latka na arenie wraz z
17/18-latkami???- Ludzie popatrzyli po sobie i zaczęli klaskać. Bardzo mnie to
zdenerwowało, ludzie powinni się zastanowić nad swoim postepowaniem a nie bić
mi brawo, bo to nie były brawa uznania tylko brawa dla dobrego widowiska. Widząc,
że od pewnego czasu media skupiają na mnie uwagę i nagrywają do państwowych
telewizji, wiedziałam, że w dystryktach na placach oglądają tą transmisję,
pocałowałam trzy palce prawej ręki i podniosłam . Tłum ucichł. Popatrzyłam
głęboko w oczy prezydentowi i uciekłam do garażu rydwanów. Tam czekała na mnie
Delice i Frank. Spoglądali na mnie z podziwem, ale i ze zdziwieniem. Stanęłam
przed nimi i powiedziałam : no co? . Zaraz potem weszłam do windy i nacisnęłam
przycisk 4. Wjechałam do naszego
apartamentu przybiłam piątkę moim towarzyszom, którzy wszystko widzieli dzięki wspaniałemu
urządzeniu o nazwie telewizor. Nasz mentor tylko spojrzał na mnie- po tym
spojrzeniu wiedziałam że moja akcja raczej na dobre mi nie wyjdzie. Nie
rozważałam nad tym długo, po prostu walnęłam się na łóżko i poszłam spac.
Obudziłam się jakoś tak o 8 rano dzięki budzikowi. Ubrałam
się w ubrania treningowe przygotowane dla mnie na komodzie. Poszłam zjeść
śniadanie. Byłam pierwsza , zaraz po mnie zjawił się Jack:
- To co zrobiłaś, tam wczoraj na hali, to, to było coś .-
powiedział nieśmiało Jack
- Dziękuję , wszystko
tak spontanicznie wyszło- odpowiedziałam
- Najlepsze były miny tych bananów z Kapitolu – zaśmiał się
Jack
-Tak – zachichotałam
Potem przyszła Sophie i Tom.
Następnie raczył się zjawić James a na końcu przyszła Delice mierząc mnie
wzrokiem. Jedliśmy w ciszy, nikt nie miał ochoty na rozmowy oprócz Jacka, który
co parę minut rzucał jakieś drętwe żarty, z których tak czy siak się śmiałam ,
chcąc rozładować atmosferę.
Po śniadaniu ruszyliśmy na hale treningową. Jacyś ludzie
pokazali nam wszystkie materiały treningowe. Nie wiedziałam za co się zabrać.
Nic z tego nie umiałam. W końcu wzięłam do ręki łuk ze stojaku. Był rozmiarowo
idealny dla mnie . Wzięłam także strzały. Próbowałam strzelać, jednak marnie mi
to wychodziło, potem wybrałam się na bieżnię gdzie mogłam wykazać się swoim
bieganiem. Później wybiła godzina 15 i wszyscy ruszyliśmy na obiad. Usiedliśmy
przy stole i Delice zasypała nas tysiącem pytań o tym jak było co nam dobrze
szło i inne takie. Ja osobiście wolałam rozmawiać z Jackiem. Sophie cały czas się śmiała z Jamesa, który
opowiadał o swoich historiach życiowych- naprawdę były zabawne. Tom zaś był
skupiony na treningu rozmawiał z Delice o arenie, łuku triumfalnym i treningu.
Ja wolałam zginąć nie wyćwiczona, a uśmiechnięta. Tak więc z Jackiem śmialiśmy
się i bawiliśmy homarami i udawaliśmy, że są to wytworni panowie z Kapitolu
oglądający igrzyska. Było strasznie śmiesznie. Po skończeniu obiadu poszłyśmy z
Sophie do Delice i rozmawiałyśmy trochę o sponsorach. Delice opowiadała nam o
różnych rzeczach związanych z promocją własnej osoby. Najlepiej zapamiętałam
zdanie : ,,Tajemnica najbardziej nas intryguje, a odpowiedź często zawodzi, tak
więc nie ujawniajcie całej prawdy o sobie’’.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz